Autor |
Wiadomość |
SasuZL
Piłkarz C-klasy
Dołączył: 08 Sty 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Polkowice /Lubin
|
Wysłany: Czw 18:35, 31 Lip 2008 Temat postu: Anioł Sprawiedliwości- List kibiców Zagłębia Lubin |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Treść
Cytat:
Anioł Sprawiedliwości narodził się 19 maja 2004 roku.
Był późny wieczór. W fotelu znajdującym się w oświetlonym trupio
bladym blaskiem grającego telewizora pokoju siedział postawny, łysy
mężczyzna. Drobnymi łykami popijał piwo. I myślał. - Nie może,
ku.., tak być! - zagrzmiał nieoczekiwanie. Tak narodził się
samozwańczy Anioł Sprawiedliwości. 11 maja 2004 roku lewym sierpowym
(tak jak Piotrek Ś.) rozkwasił nos korupcji w polskiej piłce. Tego
dnia, publikując na łamach "Gazety Wyborczej tekst dowodzący, że
Zagłębie Lubin kupiło mecz od Polaru Wrocław, Anioł przywdział
zbroję, chwycił za świetlisty mecz i rozpoczął walkę z patologią w
naszym futbolu. Prowadzi ją do dziś. I wszystko byłoby pięknie,
gdyby nie fakt, że śnieżnobiała szata Anioła uwalona jest
korupcyjnym gównem.
Anioł Sprawiedliwości przybrał postawną, łysogłową postać Artura
Brzozowskiego. "Piłka nożna to nie jest sprawa życia i śmierci, to o
wiele poważniejsza kwestia" - te słowa legendarnego trenera piłkarzy
Liverpoolu Billa Shankly'ego ze śmiertelną powagą traktuje Artur
Brzozowski. Co więcej, wciela je w życie już od 14 lat, najpierw
jako dziennikarz, a od ponad roku jako szef działu sportowego
wrocławskiego oddziału "Gazety" - czytaliśmy w 2005 roku w jednym z
wydań "GW", a ze zdjęcia z dobrotliwym uśmiechem ozdabiającym jego
pozbawioną korupcyjnych myśli twarz ozdabiał uśmiech. Anioł stał
oparty o słupek bramki. Nie groził palcem. Nie wymachiwał mieczem.
Ukazał swoje łaskawe oblicze. - Więcej zrobił złego wrocławskiej
piłce niż dobrego. Wiecznie pluje na Śląsk i sączy jadem. To nie
jest człowiek, który kocha piłkę to jest człowiek, który dzięki niej
zarabia na chleb i nic więcej. Wrocław zapamięta go jako tego, który
nienawidzi Śląsk i wszystko co go dotyczy - podpisał się poniżej
jakiś zaślepiony nienawiścią do bliźniego kibic. Pewnie wariat.
Przecież nie od wtedy było wiadomo, że łysogłowy Anioł sympatyzuje z
WKS. Podobnie jak z Barceloną. Dowód, nie pierwszy, swojego
miłosierdzia dał chociażby 19 maja 2001 roku. W maleńkim, liczącym
jedynie 90 tysięcy mieszkańców Lubinie, zaścianku piłkarskim jak
mawiał Anioł Sprawiedliwości, miejscowe Zagłębie konfrontowało w
ramach 27. kolejki Ekstraklasy swoje siły ze Śląskiem Wrocław.
Faworytem byli lubinianie, którzy wówczas byli w czubie tabeli,
Śląsk zaś mocno dołował. Kilka tygodni wcześniej na ławce
rezerwowych WKS w charakterze trenera pojawił się słynny Janusz
Wójcik. Pierwszą decyzją "Wójta" było sięgnięcie po dobrych
znajomych ze wspólnej pracy z warszawskiej Legii - bramkarza
Grzegorza Szamotulskiego oraz Leszka Pisza. Dwaj nowi liderzy słabej
dotąd drużyny mieli jej zapewnić kilka punktów. Tak brzmiała wersja
oficjalna deklamowana przez Wójcika w wywiadach. Nieoficjalnie
natomiast imał się on wszelkich środków, by utrzymać Śląsk w
pierwszoligowych szeregach.
Anioł Sprawiedliwości zajechał na stadion GOS w Lubinie na nieco
ponad godzinę przed meczem. Uśmiech zagościł na jego pochmurnym, a
może zamyślonym, zazwyczaj, obliczu. W rozmowach z kolegami po fachu
przekonywał, że dziś na pewno wygra Śląsk. Niektórzy dociekali:
- Artur, skąd wiesz? Przecież to Zagłębie jest faworytem!
- Bo wiem. Wygra Śląsk - odpowiadał stanowczo Anioł, który przed
pierwszym gwizdkiem Mirosława Ryszki sędziego rozpostarł swoje
skrzydła na trybunie głównej stadionu Zagłębia. Pierwsza połowa
spotkania stała pod znakiem absolutnej dominacji piłkarzy
prowadzonych przez Mirosława Jabłońskiego i rozpaczliwej obrony
zawodników ruganych niemiłosiernie po łacinie przez Janusza Wójcika.
Gospodarze mieli z dziesięć sytuacji bramkowych, wykorzystali zaś
jedynie jedną - w 14. minucie idol miejscowych fanów Zbigniew
Grzybowski strzałem z rzutu karnego doprowadził do
wściekłości "Szamo". W przerwie meczu trochę naigrywano się z
Anioła. "Śląsk wygra! He He He" - miał ubaw po pachy
niejaki "Jakubek", który kilka lat później na łamach
dolnośląskiego "Słowa Sportowego" pisał pod dyktando Andrzeja Kruga
i Jerzego Fiutowskiego (wtedy jeszcze bez zarzutów prokuratury, a
więc podajemy pełne nazwisko), kreując ich na mężów opatrznościowych
lubińskiej piłki i prężnych menadżerów zarazem.
Wróćmy jednak na zielone boisko, nawet jeśli rozstrzygnięcie
dolnośląskich derbów zapadło przy zielonym stoliku. W drugiej
połowie, dość nieoczekiwanie dla wszystkich zebranych na trybunach -
za wyjątkiem Anioła Sprawiedliwości - dominował Śląsk. Po bramkach
autorstwa Piotra Włodarczyka (niezwykle urodziwe trafienie, piłka po
strzale z ostrego kąta odbiła się od słupka i zatrzepotała w
siatce), Jacka Paszulewicza i Krzysztofa Sadzawickiego Anioł śmiał
się upiornie i w wniebogłosy. Dziennikarze zbaranieli, "Jakubkowi"
nie przechodziły już przez gardło delicje serwowane na
lubińskiej "Jaskółce" - bo tak zwano trybunę VIP, na której Zbychu
często, po znajomości gościł. Najlepszy występ dał w 1990 roku w
meczu Pucharu UEFA z Bologną, gdy jako korespondent "Sportu" usnął
jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Włoscy żurnaliści i
decydenci, gdy zobaczyli rozwalonego i kompletnie
pijanego "Jakubka", zdębieli. Nie o nim jednak ta historia,
przepraszamy, że wkroczyliśmy na poboczne wątki naszego tematu.
Więcej takich akcji w naszym wykonaniu już nie będzie.
Spotkanie Zagłębia ze Śląskiem zakończyło się porażką 1:3 faworyta i
skandalem z udziałem jego kibiców. Rozwścieczeni fani wrzucili do
klubowego budynku świecę dymną, a na boisko jeszcze przed końcem
meczu race świetlne. Piłkarze obu drużyn przez ponad godzinę
kolędowali na murawie, a kilka dni po meczu fani "Miedziowych"
dostrzegli na mieście Grzegorza Lewandowskiego. Były gracz Legii,
ongiś uczestnik Ligi Mistrzów w ich odczuciu był jednym z tych,
którzy odpuścili mecz Śląskowi. Przypuszczenia brały się ze względu
na osobę Wójcika, Pisza i Szamotulskiego we wrocławskim obozie.
Kilku, a może nawet kilkunastu - wersje są różne - ruszyło w
szaleńczy pościg za piłkarzem, na szczęście dla niego nieudanym.
Podobno godzinę później w rozmowie z Prezesem Jackiem Kardelą
Lewandowski rozwiązał swój kontrakt z Zagłębiem. Nie wiemy, czy
akurat stało się to równo sześćdziesiąt minut po wydarzeniu, ale
umowa faktycznie została rozwiązana.
A cóż zrobił Anioł? Otóż w poniedziałkowym wydaniu "Gazety
Wyborczej" człowiek, który wiedział, że - parafrazując słowa stopera
Aluminium Konin Rafała Witkowskiego z lubością cytowane przez Artura
B. w swoich późniejszych publikacjach - "mecz opie..ny, szkoda
pieniędzy na benzynę" słał peany pod adresem herosów z Oporowskiej i
cudownie skutecznego trenera Janusza Wójcika. Artur, Winkelried
polskiej piłki, stawiany za wzór dziennikarskiej walki z korupcją w
piłce, który jeszcze przed spotkaniem posiadł wiedzę tajemną, że
mecz jest sprzedany siedział na trybunach i śmiał się do rozpuku.
Tymczasem, piłkarze na boisku odstawiali teatrzyk według rozpisanych
wcześniej ról. Dlaczego samozwańczy Anioł Sprawiedliwości nie
zadzwonił do Prezesa PZPN, dlaczego nie opisał tego, co rzekomo
wiedział w piątkowym, albo nawet sobotnim wydaniu "GW"? Bo nie miał
dowodów? A, przepraszam, czy kreśląc w maju 2004 roku oskarżenia pod
adresem Zagłębia Lubin za mecz z Polarem trzymał w ręce garść
dowodów? Takich namacalnych. Nie dowodów, będących strzępkami
zasłyszanych, prywatnych rozmów. To nie są dowody. A jeśli się je za
takowe uzna, to wówczas można znaleźć potwierdzenie tego, że mecz
Zagłębia ze Śląskiem był "opie..ny". Dlaczego Anioł
Sprawiedliwości nie interweniował kilka miesięcy wcześniej, gdy
doskonale wiedział, że na obóz Śląska Wrocław do Austrii pojechał
jeden z czołowych polskich arbitrów.
- To jest Zbych - przedstawił arbitra "Wójt", a na twarzach piłkarzy
Śląska wymalowała się nie lada konsternacja. Sędzia podczas trwania
obozu z nimi jadł, spał, tam gdzie zespół, oglądał treningi. A w
przerwach między tymi zajęciami stukał się kielichem z władzami
Śląska. Anioł Brzozowski, choć doskonale o tym wiedział,
w "Wyborczej" nie wspomniał o tym nawet słowem. Nie dał nawet
wzmianki, że coś jest nie tak, że obecność pierwszoligowego sędziego
na obozie pierwszoligowej drużyny to lekkie przegięcie, by nie rzec
skandal. Takowych obiekcji nie posiadał natomiast w 2004 roku, gdy
odkrył, że Marcin Borski, arbiter z Warszawy, pracuje jako analityk
giełdowy w KGHM. To, zdaniem Anioła Sprawiedliwości, była nie lada
granda i kwalifikowało się do miana przestępstwa, bowiem sytuacja
miała korupcyjne zabarwienia. Nie to, co obecność Marczyka w Austrii
na obozie Śląska. To było wydarzenie, które należało przemilczeć,
podobnie jak cudowną wygraną WKS w Lubinie. Dopiero po kilku latach
Artur wspomina o obecności arbitra na zgrupowaniu ukochanej drużyny,
dopiero dzisiaj widzi w tym fakcie coś zdrożnego. Lecz zaraz potem,
a także przedtem rozpoczyna litanię grzechów Zagłębia, najbardziej -
jego zdaniem - skorumpowanego klubu w polskiej piłce, który - choć
nie jest to napisane wprost - rozpoczął paranie się tym ohydnym
procederem. Bo jeśli nawet "ART" nie napisał tego wprost, to jednak
taki wydźwięk mają jego publikacje o "miedziowym" klubie. Kibice w
całej Polsce uważają, że Zagłębie kupiło nie tylko awans do
ekstraklasy, ale nawet drugi w historii klubu tytuł mistrzowski.
Artur, popijając w trupio bladym blaskiem oświetlonym pokoju
ulubione piwo uśmiecha się pod nosem.
Gdy Anioł Sprawiedliwości opublikował swój pierwszy tekst wymierzony
w Zagłębie wśród lubińskich kibiców zawrzało. Już wcześniej
krytykowali Brzozowskiego za brak obiektywizmu, podobnie jak fani
Śląska, ale dopiero wtedy się potężnie wkurzyli. Co ciekawe, fani
Zagłębia kilkakrotnie rozmawiali z Arturem. Starali się jemu
naświetlić skalę korupcji w polskiej piłce. Przytaczali przykład
niesamowitej passy, jaką mógł poszczycić się w sezonie 2000/01
rozpaczliwie broniący się przed degradacją, właściwie skazany na
spadek Groclin Grodzisk Wielkopolski. Dziwnym trafem na wiosnę
wygrał kilka spotkań z rzędu i się utrzymał. Kibice wspominali o tym
jak trzy tygodnie przed ligowym starciem Zagłębia z Groclinem jeden
z trójki zawodników Lubina (Krzysztof Kłosiński, Maciej Nuckowski,
Mariusz Lewandowski) wypożyczony do Grodziska chwalił się, że jego
klub na pewno wygra w Lubinie. I co? 7 kwietnia 2001 roku w
pojedynku 19 kolejki Ekstraklasy Groclin po golach Nuckowskiego,
Lampteya i Koszakowa szokująco wygrał 3:1 z Zagłębiem. Anioł słuchał
tych opowieści, kręcił głową, czasem nawet się uśmiechnął. Udawał,
że to go fascynuje, na pewno szokuje, i że coś z tym zrobi. Nie
kiwnął palcem.
Kilka lat później, po publikacjach w tzw. sprawie Polaru Brzozowski
śledził obelżywe komentarze wypisywane pod jego adresem. Analizował.
I wreszcie przystąpił do działania. Na jedno z pierwszoligowych już
spotkań Zagłębie, w przerwie między pisaniem tekstów domagających
się osądzenia lubińskiego klubu, wybrał się na mecz do Lubina. Wraz
z synem(?), którego ubrał, uwaga!, w czapeczkę z herbem Śląska
Wrocław. Napisać, że kibice Zagłębia z kibicami Śląska żyją jak pies
z kotem, to nic nie napisać. To doprawdy cud, że dzieciak nie dostał
wtedy w łeb, bo przecież tatuś przechadzał się z kpiącym uśmiechem
wśród fanów Zagłębia. Później napisał, że gabinet Prezesa
Fiutowskiego okupują "karki" przyodziani w czarne bluzy, którzy
dodatkowo jego, obiektywnego dziennikarza, próbowali zastraszyć. To
napisał facet, który bierze na mecz swojego syna, wkłada na jego
niewinną głowę czapkę klubu, którego w Lubinie się nienawidzi i tym
samym wystawia małego na strzał po to, by zapewnić sobie
kontrowersyjny materiał na tekst. Dla Anioła Sprawiedliwości mogło
to się wydać dziwne, że tępe osiłki miały więcej zdrowego rozsądku
niż on i oszczędziły Bogu ducha winnego małego człowieka.
Zapewne wielu z Was będzie się zastanawiać, dlaczego pokusiliśmy się
o napisanie takiego tekstu. Większość stwierdzi, że to zemsta na
dziennikarzu za jego niepochlebne publikacje o Zagłębiu. Że tak
naprawdę nie mamy żadnych dowodów, a pewnie opisane przez nas
sytuacje nie miały miejsca i są to wymyślone brednie, mające na celu
zbrukać dobre imię człowieka, który odważył się wydać walkę korupcji
w polskiej piłce. Ktoś może nam zarzucić, że oczerniamy dobrego
rzetelnego dziennikarza nie mając dowodów. Macie prawo myśleć tak,
jak chcecie. Ten tekst powstał w oparciu o opowieści kolegów po
fachu naszym i Artura, a także na podstawie własnych obserwacji.
Doskonale pamiętamy, jak Artur mijał siedzibę naszego klubu z
kpiącym uśmieszkiem, prowadząc za rękę małolata ubranego w czapkę
Śląska Wrocław. Dla nas Artur Brzozowski, Samozwańczy Anioł
Sprawiedliwości, to tak naprawdę dziennikarska prostytutka. Taka
sama jak Ci żurnaliści, którzy w restauracji "Wierzynek" we Wronkach
chlali wódkę z "Fryzjerem". Dwóch nawet klękało przed Ryszardem,
ktoś, jak wiemy, całował go w rękę. Jak papieża. A dziś ci sami,
którzy korzyli się przed Ryśkiem, krzyczą z pierwszych stron gazet,
by kolegę od kielicha sprawiedliwie osądzić. Artur zrobił niemal to
samo. Wyrzekł się własnej sympatii do Śląska Wrocław, pielęgnowanej
i skrywanej w sercu przez lata, na rzecz kariery. A może pieniędzy?
Mołojeckiej sławy?
I tylko szkoda, że nie miał cywilnej odwagi w 2001 roku, gdy
doskonale wiedział o przekrętach w naszej piłce, gdy śmiał się do
rozpuku z rządzących nią prawideł, a nie kiwnął nawet palcem, by
przeciwdziałać patologii. Czego wówczas zabrakło Aniołowi
Sprawiedliwości, by wyciągnąć z szafy, a następnie przyodziać
zbroję, do ręki wziąć świetlisty miecz i ruszyć na pohybel korupcji?
Odwagi? Ambicji? Argumentów? Może przyciął komara w fotelu i obudził
się dopiero w 2004 roku po meczu Zagłębia z Polarem we Wrocławiu?
Nie wiemy. O to należałoby zapytać samego Artura Brzozowskiego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SasuZL dnia Czw 18:37, 31 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Miszczu_KSC
Wielki piłkarz, trener 3-ligowca
Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 3050
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:53, 31 Lip 2008 Temat postu: |
|
Nie piszcie już o tym skorumpowanym Zagłębiu bo mi się niedobrze od tego robi. Wykluczyć ich ze struktur PZPN i zaczynać od 4 ligi. Albo od ostatniej, bo zasłużonym klubem Zagłebie nie jest...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pospiech
Mistrz Europy
Dołączył: 28 Wrz 2007
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Zabrze
|
Wysłany: Pią 9:01, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
Zgadzam się z tobą w 100% Zagłębie jest winne i niech poniesie za to zasłużoną kare czyli 4 liga!!!.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KowaLegia
Mistrz Europy
Dołączył: 27 Gru 2007
Posty: 796
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: WARSZAWA Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 9:08, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
Dokładnie,innego rozwiązania jak kara dla Zagłębia nie widzę.. I jeszcze przez nich ligę mi opóźniają... uhahha.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zcp89
Piłkarz 2 ligi
Dołączył: 27 Maj 2007
Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: tu tylu kibiców Pogoni??
|
Wysłany: Pią 12:39, 01 Sie 2008 Temat postu: |
|
do IV ligi z Zagłębiem!!! co ja mówię, przecież udziały w tym klubie ma Skarb Państwa więc wielki CHU* z degradacji!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|